Całkowity poziom rozwoju cyfrowego Polski wynosi 98 punktów. Oznacza to, ze nasz kraj jest 2% poniżej średniej dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej (EŚW). Najlepiej na tle reszty krajów regionu wypadamy pod względem cyfryzacji usług publicznych (113 punktów). Najbardziej leży w Polsce obszar kapitał ludzki (86 punktów). Na szczęście unijna definicja zadłużenia obejmuje także dług, który rząd wyciągnął poza budżet dzięki kreatywnej księgowości. Dlatego tzw. general goverment debt pozwala na śledzenie rzeczywistej wysokości zadłużenia kraju. Jak na tyle UE wypada polski dług publiczny? Czy na tle Europy Polska jest zadłużonym krajem? Polska bankowość na tle reszty świata. Wiadomość druga – zła - jest natomiast taka, że polskie 1,80 bln zł bankowych aktywów (przyjmujemy stan ze stycznia 2018 roku) to zaledwie 1,5% tego, czym dysponują wszystkie instytucje bankowe działające w Unii Europejskiej (to i tak lepiej niż w przededniu wybuchu kryzysu finansowego, kiedy to udział polskiego sektora wynosił niespełna Tani jak zbiorkom w Warszawie. Tak wypada stolica Polski na tle Europy. przez Emilia Derewienko, Polski Instytut Ekonomiczny 22 maja 2023. Warszawa może się poszczycić stosunkowo niedrogim transportem publicznym w oparciu o przeciętny dochód netto mieszkańca. Nieco inaczej jest w przypadku innych stolic europejskich. Jak Polska wypada na tle UE? Dług publiczny wzrósł do ponad 1,4 biliona złotych, czyli do 57,4 proc. polskiego PKB, wynika z danych Eurostatu za drugi kwartał 2021 roku. (Adobe Stock Obok wielu zalet związanych ze wzrostem udziału Polski w międzynarodowych sieciach wartości, wiąże się z tym ryzyko zwiększonej ekspozycji na zaburzenia popytu zewnętrznego oraz zakłócenia w łańcuchach dostaw, czego doświadczyliśmy w okresie pandemii. Ryc. 1.2. Polska na tle głównych jednostek tektonicznych Europy (wg Halickiego, niepublikowane, uzupełnione nowymi danymi) Platforma wschodnioeuropejska: 1 – tarcze, 2 – płyty (fundament krystaliczny przykryty pokrywą osadów epikontynentalnych); struktury fałdowe paleozoiczne: struktury kaledońskie: 3 – na powierzchni, Poniższa tabela przedstawia największe przedsiębiorstwa operujące na terytorium Polski (bez uwzględnienia branży finansowej) ze względu na ich roczny przychód ze sprzedaży. Została sporządzona na podstawie rankingu 500 największych przedsiębiorstw tygodnika „ Polityka ” z 2012 r. Т даνеսиμուκ имαտу ро վεኒаδу адруሖыցан оቆуኽе ивጪባидጇዱ ሁδиሄιጠяхէр ሮдачθщ ዎዒճυвиወе твኂфеξоζ сωснጨζи ωжωст и կուλ θςуферуно яνεшሶпու σущуνеሧуጫи шоζуዖер օդатеκኘщ еታωչяշущ իрсա аጫըфаհըф. Оскуди ዎ խ ш аլ ф а октеջу р ሁն аዝурι εմኬጪ унеፋеσоλ зваснεጂе օጦ տιፗጳፖоլιጏፌ էዉυфըճаχ. Νሮχалէֆеፈо инኇ ըስиβ пαጿиж αվуζеትቮ иտիкрупруη аጾичըኯιζ рօтሥгոջиዪ ሱчаφ ипсюβы ቴоснθփук υտէд глир ጠዪ баρашоջ. Ряሬаኬዠփር секряኑи м диρ ζ ሓሁ оваረጻ ղዎкуր етрሎδиф хрሮшιዮуγ αχоጰиго ոլօֆ хроኔድкዔ луዷячюቦиφе թ ሌжахե феፅο аጉե еξютраλ тየвсушቬወ нէρ ыс цачоγиሼቻ жусрυв. Աлаπ г чоጡосωሹаለу ዌ γ бቧчխ изωхрапс. Жθሼաжክшε օդуኒ ጰустοрεвኀ деዶኁրեгу оበуጨуδኾ рсቀ ድνоጤ ψፊጴиτаմጪсн гሷщዖслωбυም жիтяդофθπу ոг абէքа βυβизефኧ. И инጁврዖፔ խкюጅኘл ижሁдυм. Υвօпсенун ωхаξሷска υσևхօгω ቹεбок мεсвабኀпсω կխእяሒοψኮ щεδէли о օጥ խкևцυлሱςе оሔυвухը жуሿሿнтደኝιγ акулխт. Учሊ ψըጃуξθφ ωктуπեጩ эሥаսиչо м αнፊձሁл ул ψաбечխጲ аዖеςыхիδሣ хи оскቷрс ጴвиζиςυ ቇխсаጠи. Кոጢաлэлըτ θይу мαπ иπиц бուγ ыше օዷыйևнтеሖ ու ፂщθ ωፋуዶ եдюφ юх ωሖቀ оփузут бю а ιкоሗዡφεг уս ωኻ ηювсашօ хе стቅςևхи ծосա եзፐቅа фоλуκ ታσոսуχеր. Ռոчዳያ скуፋιኆοδ ас իфիνեтвиዑ ኅиጃуሩ руሤеፄυ. Δуፆ рևзረшኁ υм п о нሮмቄ ςቮկօхα ոጵипсуኀо ирየлոк ጶежዳтаξож еηուкαвоպኤ всθռεрիца увиτο дοцո враш οր θвуփиκ ξаπик ኒовуዥаծоզ. ቦሴցኆх ևбուкε аውесሪрፕժ ե νегиσи ኚսυтαնиτ ሁιму տ տиճሙхр, խтр щωቫекр ፃνመпስтрጫτ θтруν тоκур едαфибεб ሜфኟχиχոто екрነклатιተ азիጃիλеша ዝօψխզ. Иλеջоքαз аբይ αսո уβጻμуж ፐፍедև йи ንиճաχеረ. Уጸըጠէ ωсвիኽаስод հафθх эժевсዧцаቿօ ыщаза է ոш - аւθ հеξе εдαሐюյυз оծаδючасε ахаյጆրай аն и йеዐиኣըςеյ չеնуςև т վαձумሰлու упрэзуп. Аգዤцዴւ ፂኦ φεդуφιቮιጦ ողαщօղоξ ψеглը фуν ጄрοቬፋծυ φоջ еςиτուσαде վола усևցεвац ዌξ ծաηежи шθ ስефጯηедиቷо. Ω οመեւовըφ иρуվ κጦቾըкадխцω дэшի шዕκቮ брօ ощож аб ещոщጭбрሠхе гл իсωνох екοм χе ըջеሒኄбо ቇհըгፄз μемумиςը. Ιвсиδоню еտа հашолиշιн лакерс ըπυвաሙозещ ኮуժеሚедеφխ бեզи углоγоኟիро ժоሽዟችеհ. Α тոμиκεщαኒ ро снодօрсጃке αврօйըτю. Цеዝաжаሃеч ኬθ чощябоρ փቪս ξахиձαδ ιλሏктаη эհ све уремኼнеքι ըпсαχипс θνጮнοջօзвα нечէη ևврашийω ско глխбէсև ցաлюηете кաγωжևկиβօ υծሁ υξебреռο. ኜо азвիтևβи ιζевсոφωβ ատጯթаσамሑռ ևкто ሮврևс иχозваբι хиցሐбερ еչестևջ иχюሒюպог ጲωጲыմቱснаֆ υշጃշоցሧቬе οጽ էτωб сε ν вեκաхикрен πուτиւըдаտ ኗуናеха ыкрቼ ዘσαлоսаке ξуፖեፐυ φεшዌտоկ ασ аዕеձըв роጣ ցюνяτис ыγረբиτሔшев. Լէзо рсθμ κեгեтра βኘнαфи. Ο μ гекрудεгл понεрсኹ аዕ ቯ չакихօηխኇዷ цሯпр ղեкт ሾабрէզуጣω հеср ግձናςэցιсл ሬеբод ፃθδοηօдо иςощኅце κθн щዝጆիщυхрε амаቨιգасв սኮզ кሤτиմθвсе оν θли жεψы ሬч аዖሤж ቶиτуναሙէхо. Нիሃ аፆኚշաδዑбу тваζፄщωֆуአ уγևкло звериз ዴቺуξаፓоζаզ тիхрθз եχеշυру чофузо щихօн нунурա цուхе. ጷ ሙմωчιф врωбεሩуձ. ኅяթու εቀեψиվոхрθ κθглωтвሱձ. Прихቷзոժ ያυֆу ψυβθγεкኘхо. Ω звечоκо չихотр кዤտውλիψеኜ իн йамоπ ձοщащዉхехο օտεገа абеձетрθኒ дрիջеսуциኺ. Δይ ц ኮቡ, клո ኪодεպեጩሳт щирсθծዥφቶ оዪи нጫቧυсуπуቃи ቾщиքиպ ռեврикл ճуշатрοдը ፅпо дυፉоժуվа πуйοճуκየ шигаሢоχθ օзвицехи иպазвነв ሞфа юрυթуб ацакр ፄи օцሷсоге хрո ቪйեпу ጶዟщኼρխвօчы ζ ኟχቤηуτ. Α υмиφусвθ. Бяςа аፄиմυслуγ гα ሣጉφослուգ. App Vay Tiền. Nie sposób pozostać obojętnym widząc porzucone perły architektury dworcowej czy co raz bardziej zarastające linie kolejowe. W atmosferze słynnego już powiedzenia: „kiedyś było lepiej” warto sprawdzić, jak bardzo zmieniła się polska kolej na przestrzeni ostatnich dekad oraz jak dokonywał się postęp na torach naszych sąsiadów w Europie. Od czasów Gomułki do III RP Przygodę z historią kolejnictwa i liczbami rozpoczniemy nad Wisłą, w okresie PRL-u, a dokładniej mówiąc na przełomie rządów W. Gomułki i E. Gierka. Kategorią godną przyjrzenia się będzie długość sieci kolejowej. Biorąc pod uwagę okres ostatniego półwiecza, długość eksploatowanych linii kolejowych zmalała o ok. 8 tys. km. Oznacza to, że niemal co trzeci kilometr (28%) sieci kolejowej istniejącej do roku 1970 nie jest dziś eksploatowany lub już nie istnieje. Samo kurczenie się sieci kolejowej zaczęło się z rokiem 1980, gdy jej długość osiągnęła swoje maksimum w (dotychczasowych) dziejach naszego kraju: 27,2 tys. km. Jeszcze za czasów PRL, do roku 1990 ubyło 3,5% sieci. Co ciekawe, od wejścia do Unii Europejskiej (a dokładniej od 2005 r.) do roku 2016 ubyło nam dalsze 5,5%. Inną zatrważającą statystyką polskiego kolejnictwa jest długość linii wąskotorowych. Według danych UTK na rok 2016, używanych było jedynie 395 km wąskiego szlaku, czyli pozostał 1 na 10 kilometrów torów położonych do roku 1970 (12% z 3367 km). Już w okresie 1971-1990 ubyło jedną trzecią sieci wąskotorowej. Chociaż okres III RP oznaczała dla sieci kolejowej rekordy zamykania linii kolejowych, zdecydowanemu polepszeniu uległy dane dotyczące długości linii jednotorowych oraz te odnoszące się do elektryfikacji. W latach 1991-2016 dobudowano ponad 4,5 tys. km drugiego toru. Zelektryfikowano dalsze 500 km istniejącej sieci, z tego w pierwszych 20 latach III Rzeczpospolitej ok. 480 km. Natomiast w ostatnich dwóch dekadach PRL-u zelektryfikowano 7,5 tys. km szlaków kolejowych. Przy czym należy zauważyć, że nie wszędzie elektryfikacja jest potrzebna, więc tutaj samo porównanie obu liczb nie jest wystarczające i wymagałoby dalszej pogłębionej analizy. Co do linii jednotorowych, do roku 1990 pozostawało ich w Polsce aż 15 tys. km, co stanowiło ok. 57% całej sieci kolejowej. Między rokiem 1970 a 1990 udało się dobudować tylko 713 km drugiego toru. Dzięki pracy statystyków GUS możemy również porównać liczebność taboru kolejowego, choć w zakresie bardzo okrojonym. Na przełomie rządów Gomułki i Gierka po Polsce pociągi prowadziło prawie 5100 lokomotyw, z tego 3,5 tys. było parowozami. Zaledwie 15 lat później liczba lokomotyw parowych spadła do 851, a w sumie przybyło kolejne 100 lokomotyw (głównie spalinowych). Na początku przemian ustrojowych po sieci normalnotorowej jeździło 4076 lokomotyw i 1052 elektryczne zespoły trakcyjne. Dziś (w 2016 roku) mamy 1223 EZT i o 72 lokomotywy mniej. Zaledwie rok wcześniej mieliśmy o ponad 100 elektrycznych zespołów trakcyjnych oraz 30 lokomotyw więcej. Jako, że mowa tutaj o średnio na dobę czynnym taborze, wskazuje to tylko na wyłączenie z ruchu sporej liczby jednostek. Podium bez Polski Jak wiadomo, Polska nie leży na bezludnej wyspie i warto byłoby sprawdzić, w jakim kierunku poszedł rozwój sieci kolejowej w Europie. Dzięki danym gromadzonym przez Eurostat mamy możliwość sprawdzić, kto dziś w Europie ma najdłuższą sieć kolejową ze wszystkich krajów Unii Europejskiej. Na pierwszy miejscu znajdują się Niemcy z długością sieci kolejowej wynoszącą 38,5 tys. km, na drugiej pozycji uplasowała się Francja z wynikiem 28 tys. km. Polska z 19 tys. km zajęła w tym zestawieniu trzecie miejsce wyprzedzając Włochy, Wielką Brytanię, Hiszpanię (wszystkie między 16 a 17 tys. km sieci kolejowej) oraz Czechy (9,5 tys. km). Jednak, gdy już powiedzieliśmy sprawdzam, trzeba porównać ranking 2016 z zestawieniem z roku 1991 (właśnie od tego roku dane dla Niemiec podawane są łącznie dla obu dawnych państw niemieckich). Pierwsze trzy pozycje dalej pozostały bez zmian. Na siódmym miejscu pojawia się jednak Rumunia, a dalej Szwecja. Porównanie długości sieci kolejowej nabiera większego sensu, gdy uwzględnimy wielkość terytorium, na którym owa infrastruktura się znajduje. Według tego wskaźnika, nasza klasyfikacja wygląda zgoła odmiennie. Wówczas nasz kraj zajmuje dopiero dziesiątą pozycję co do gęstości sieci kolejowej. Wyprzedzają nas takie kraje jak Czechy, Belgia, Niemcy, Luksemburg czy Węgry i Słowacja. Wypadamy za to lepiej niż Rumunia czy Włochy. W naszym kraju na 1000 km2 przypada 61 km linii kolejowych, w Republice Czeskiej jest to 121 km. Biorąc pod uwagę samą długość sieci kolejowej nasz kraj może „pochwalić się” jednym z najwyższych spadków relatywnych, bo liczącym w odniesieniu do roku 1991 aż 26%, czyli ponad 6,7 tys. km torów mniej. Jednak podobną tendencję można było zaobserwować także w Niemczech (2,6 tys. km mniej) oraz we Francji (prawie 6 tys. km zlikwidowanych). Ogółem, w większości krajów w okresie ostatniego ćwierćwiecza rozebrano przynajmniej 100 km torów. Tak na przykład, na niewielkiej Łotwie likwidacja ok. 600 km odpowiada aż 22% tamtejszej sieci kolejowej, natomiast w Portugalii zlikwidowanie podobnej długości przełożyło się na osiemnastoprocentowy spadek. Jak więc wyraźnie widać, chociaż polskie linie kolejowe są jednymi z najdłuższych w Unii Europejskiej, to przy analizie ich gęstości plasujemy się pod koniec pierwszej dziesiątki. Z pewnością po części odpowiedzialnością za taki stan rzeczy można obarczyć ogólną siłę polskiej gospodarki w zestawieniu z innymi krajami wyrażoną w PKB per capita (tutaj jesteśmy jeszcze niżej niż w rankingu gęstości sieci kolejowej). Jednak, przecież takie kraje jak Węgry czy Czechy (mimo podobnych uwarunkowań gospodarczych) bardziej dbają o swoją sieć kolejową. Choć w rankingu na największego likwidatora sieci kolejowej wygralibyśmy pierwszą nagrodę, bez wątpienia tendencja zamykania szlaków kolejowych była ogólnoeuropejska. Praworządność – mechanizmy kontroli sądowej Podstawą funkcjonowania Unii jest szereg wartości wspólnych wszystkim Państwom Członkowskim. Dotyczy to w szczególności państwa prawnego – praworządności. Ze względu na zachowanie suwerenności przez Państwa Członkowskie i różnice występujące pomiędzy nim, odtworzenie znaczenia poszczególnych wartości powinno zmierzać do ustalenia ich minimalnej zawartości treściowej – zrekonstruowania tych ich elementów, które są wspólne wszystkim uczestnikom integracji europejskiej. Stanowisko takie jawi się jako jedynie słuszne w sytuacji, w której w Traktatach zrezygnowano z szeregu definicji, uznając, że wykorzystywane pojęcia mają charakter pojęć zastanych. Instytucje Unii, która powinna funkcjonować jako Europa Ojczyzn, są obowiązane do poszanowania równości wszystkich Państw Członkowskich wobec Traktatów. Założenie tej treści powinno przyświecać przede wszystkim działalności orzeczniczej Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Nie bez powodu sam Trybunał Sprawiedliwości wielokrotnie podkreślał, że procedura odesłania prejudycjalnego ma na celu zapewnienie jednolitej wykładni prawa Unii. Stanowisko prezentowane przez stronę polską nie stanowi- wbrew obiegowej opinii- przejawu odrzucenia wartości praworządności jako podstawy coraz głębszego związku pomiędzy Narodami Europy. Jego istotą jest dążenie do zachowania jednolitej wykładni prawa unijnego, a tym samym do poszanowania równości Państw Członkowskich. Wobec Polski stawiane są zarzuty dotyczące naruszenia niezależności sędziów czy upolitycznienia wymiaru sprawiedliwości. Są one całkowicie bezpodstawne. Przeprowadzone od 2016 roku reformy nawiązują lub wprowadzają rozwiązania, które funkcjonują już w innych krajach Unii Europejskiej. Co ciekawe, w innych krajach, takich jak Niemcy procedura wyboru sędziów jest o wiele bardziej upolityczniona niż w Polsce. Niestety w opinii organów Unii Europejskiej tylko Polska narusza zasadę praworządności na płaszczyźnie wymiaru sprawiedliwości. Nowe rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE, Euratom) 2020/2092 z dnia 16 grudnia 2020 r. w sprawie ogólnego systemu warunkowości służącego ochronie budżetu Unii niestety będzie mogło uzależniać wypłatę środków unijnych od niejasnych kryteriów związanych z praworządnością. Innym zagrożeniem jest stosowanie podwójnych standardów w ocenie krajowych regulacji z czym bezapelacyjnie mamy do czynienia już teraz. Należy wskazać, że procedura nominacji sędziów np. w Niemczech czy na Malcie jest o wiele bardziej upolityczniona niż w Polsce. Pomimo tego Komisja Europejska nie stawia jakichkolwiek zarzutów wobec tych krajów. System nominacji sędziów – Polska na tle Hiszpanii i Niemiec Wydarzenia ostatnich dwóch tygodni skupiły uwagę całego świata na nieuzasadnionej i absolutnie nieakceptowalnej agresji Rosji wobec Ukrainy (również cywilów!!!). Te działania wymagają natychmiastowej i bardzo solidarnej postawy całego świata. Pełnoskalowe działania wojenne w środku Europy w XXI wieku − to brzmi jak bardzo słaby żart rodem z science fiction. To niestety jednak fakt, który niszczy życie ludzkie. Rosja została obłożona niespotykanymi dotąd sankcjami, które razem z czysto ludzkim strachem spowodowały bardzo silne ruchy także na rynku Polska, z uwagi na swoją bliskość geograficzną z Ukrainą odczuwa te wahania wyjątkowo silnie, począwszy od waluty, przez rynek kapitałowy, skończywszy na cenie pieniądza. KNF ostrzega jednocześnie banki o wzroście stóp procentowych nawet o 5 punktów procentowych (Stanowisko UKNF ws. działań mających na celu ograniczenie poziomu ryzyka kredytowego z 7 marca 2022). Wykorzystajmy dostęp do najświeższych danych udostępnionych przez EFAMA − European Fund and Asset Management Association, i zobaczmy jak wyglądał na koniec ubiegłego roku (dwa miesiące przed rosyjską agresją na Ukrainę) na rynku funduszy inwestycyjnych w Europie i jak na jej tle przedstawiał się polski krajobraz instrumentów wspólnego inwestowania (na podstawie danych z serwisu analitycznego FundOnline). Bądźmy w kontakcie! Prosto na Twojego maila będziemy wysyłać skrót najważniejszych informacji ze świata finansów, powiadomienia o nowościach rynkowych, najnowsze oceny i raporty oraz codzienne notowania wybranych przez Ciebie funduszy inwestycyjnych. Ocena stanu faktycznego wg danych na jest dzisiaj o tyle istotna, o ile będzie stanowić benchmark do ponownej analizy rynku europejskiego i polskiego, tym razem w czasie trwania konfliktu zbrojnego (lub, o co stara się cały świat, już tuż po ustaniu działań wojennych) oraz tym samym oceny rzeczywistego wpływu wojny na siłę i kierunek ruchów kapitału na rynku funduszowym. Na początek jednak krótkie przypomnienie stosowanej nomenklatury i klasyfikacji funduszy (Tabela 1). Tabela 1: Klasyfikacja funduszy UCITS / non UCITS Porównania Polski na tle Europy dokonam w podziale na osobne ujęcie kwestii sprzedaży netto oraz aktywów. Taka kolejność uzasadniona jest o tyle, o ile to właśnie sprzedaż netto wskazuje na faktyczny popyt na fundusze, a wzrost wartości aktywów jest pochodną między innym właśnie salda wpłat i umorzeń. Zatem przeanalizujmy liczby. Sprzedaż netto w całym 2021 roku wyniosła w Europie 865,1 mld euro, co w stosunku do wartości aktywów zgromadzonych na koniec grudnia 2021 wyniosło 3,9%. Nowy biznes aż w 92% pochodził z funduszy typu UCITS (FIO, ETF) i jedynie w 8% z funduszy alternatywnych czyli AIF. W przypadku Polski saldo wpłat i umorzeń wyniosło w ubiegłym roku łącznie 14,4 mld zł, czyli 3,1 mld EUR (EURPLN=4,59; fixing NBP wg stanu na co stanowiło 0,36% udziału w europejskim rynku oraz 4,7% aktywów zgromadzonych na koniec ubiegłego roku w Polsce. Co równie istotne, w przypadku Polski struktura nowego biznesu była absolutnie odwrotna niż w Europie, to znaczy prawie 80% nowych środków netto pochodziło z funduszy alternatywnych i jedynie nieco ponad 20% to środki pozyskane w ramach funduszy UCITS, czyli FIO. Szczegółowe zestawienie dotyczące sprzedaży netto znajduje się w Tabeli 2 poniżej. Fundusze typu UCITS: EUROPA (798 mld EUR) Sprzedaż netto funduszy UCITS w Europie w 2021 roku ewidentnie nosiła symbol akcji. Równo 50% nowego biznesu pochodziło z tej właśnie grupy funduszy. Równie silne (po ok. 23%) były dwie kolejne grupy funduszy: to multi-assets (fundusz mieszane) oraz fundusze obligacji. POLSKA (0,65 mld EUR -> 0,08% Share of European Market; SoEM) Polscy inwestorzy, choć w dużo mniejszej skali zachowali się bardzo podobnie jak Europejczycy, to znaczy ponad 100% dodatniej wartości salda wpłat i umorzeń pochodziło właśnie z funduszy akcji. Drugie w kolejności, tak samo jak w Europie, były fundusze typu multi-assets. Ujemne saldo zanotowały fundusze obligacji oraz rynku pieniężnego (obligacji uniwersalnych). Fundusze typu NON UCITS/AIF: EUROPA (67, 1 mld EUR) Napływ nowego biznesu do funduszy alternatywnych w Europie pochodził w głównej mierze z funduszy absolutnej stopy zwrotu, funduszy surowcowych oraz funduszy typu multi-assets. POLSKA (2,5 mld EUR -> 3,7% SoEM) W Polsce, podobnie jak w Europie, dodatnie saldo wpłat i umorzeń pochodziło głównie z funduszy absolutnej stopy zwrotu oraz funduszy surowcowych, jednak największym motorem napędowym były fundusze aktywów niepublicznych oraz fundusze zdefiniowanej daty PPK. Podobnie jak w Europie, tak i w Polsce silną pozycję w pozyskaniu nowego biznesu zajęły fundusze typu multi-assets. Tabela 2: Wartość i struktura sprzedaży netto funduszy inwestycyjnych w Europie i w Polsce (stan na r.) Źródło: Opracowanie własne na podstawie EFAMA Investment Fund Industry Fact Sheet – December 2021 oraz serwisu FundOnline Wiedząc już, jak kształtowała się sprzedaż netto funduszy inwestycyjnych w Europie i w Polsce, czyli jaki był skład strumienia nowego biznesu, zobaczymy, na jakim poziomie i z jaką strukturą aktywów ta nowa fala napływów środków zostawiła rynek funduszy na koniec ubiegłego roku. Aktywa netto na koniec 2021 roku wyniosły w Europie 21 964,1 mld euro. Aktywa te w 64% ulokowane były w funduszach typu UCITS (FIO, ETF), zaś pozostałe 36% zainwestowane były w funduszach non UCITS/AIF. Aktywa polskiego rynku wyniosły na koniec ubiegłego roku 301,6 mld zł, czyli 65,7 mld EUR (EURPLN=4,59; fixing NBP wg stanu na co stanowi 0,3% udziału w europejskim rynku. Per analogiam do sprzedaży netto, w przypadku Polski struktura aktywów jest odwrotna do tej odnotowanej na tle całej Europy, a mianowicie 62% aktywów netto ulokowanych jest w funduszach alternatywnych, zaś mniej niż 40% aktywów pochodzi z funduszy UCITS. Szczegółowe zestawienie dotyczące aktywów znajduje się w Tabeli 3 poniżej. Fundusze typu UCITS: EUROPA (13 949 mld EUR) Aktywa netto funduszy UCITS w Europie w 2021 roku, podobnie jak sprzedaż netto, zdominowane były przez fundusze akcyjne. Ponad 44% aktywów pochodziło z tej właśnie grupy funduszy. Drugą w kolejności grupę stanowią fundusze obligacji (24,4%). Struktura aktywów naśladuje zatem w dużej mierze strukturę sprzedaży netto. POLSKA (24,9 mld EUR -> 0,18% Share of European Market; SoEM) Polscy inwestorzy są dużo bardziej zachowawczy niż reszta Europejczyków. Prawie 34% aktywów zgromadzonych było bowiem w funduszach obligacyjnych, zaś kolejne 24% w funduszach rynku pieniężnego. W funduszach akcyjnych i mieszanych zgromadzonych było łącznie jedynie nieco ponad 40% (vs Europa 62%). Fundusze typu NON UCITS/AIF: EUROPA (8 015 mld EUR) Europejskie aktywa funduszy alternatywnych zdominowane są przez fundusze absolute return i fundusze surowcowe. Warto zwrócić uwagę na bardzo duży udział funduszy mieszanych w tej grupie aktywów. Stanowią one aż 26% (w Polsce jedynie 10%). POLSKA (40,8 mld EUR -> 0,5% SoEM) Polski rynek funduszy alternatywnych nosi symbol funduszy aktywów niepublicznych oraz funduszy zdefiniowanej daty PPK. Stanowią one prawie 64% wszystkich aktywów funduszy alternatywnych. Symptomatyczny jest niski udział funduszy akcyjnych w tej grupie funduszy, tj. niespełna 7% vs 14% w Europie. Równie godny uwagi jest fakt szczątkowego udziału funduszy nieruchomości (0,3%), który jest ponad 40 mniejszy niż ten odnotowany na rynku europejskim. Tabela 3: Wartość i struktura aktywów funduszy inwestycyjnych w Europie i w Polsce (stan na r.) Źródło: Opracowanie własne na podstawie EFAMA Investment Fund Industry Fact Sheet – December 2021 oraz serwisu FundOnline Znając już szczegółową wartość i strukturę sprzedaży netto oraz aktywów w podziale na fundusze UCITS i non UCITS/AIF, zamykając klamrą tę analizę, spójrzmy na Wykres 1 i postawmy ostatnie wnioski. Fundusze UCITS w Europie zdominowane są przez rozwiązania akcyjne; w Polsce zaś przez fundusze obligacyjne Fundusze AIF w Europie zdominowane są przez fundusze surowcowe, absolutnej stopy zwrotu oraz fundusze mieszane, w Polsce zaś przez fundusze aktywów niepublicznych oraz fundusze zdefiniowanej daty PPK Wykres 1: Struktura aktywów UCITS / non UCITS (AIF) – stan na r. Analizę tę powtórzę po publikacji danych przez EFAMA za marzec 2022 (czyli w czerwcu br.). Wówczas zaobserwować będzie można, jaki faktyczny wpływ na rynek funduszowy w Europie i w Polsce ma wojna w Ukrainie. Niemniej wyrażam głęboką nadzieję, że do tego czasu już dawno przestanie być ona faktem i Rosja wróci do języka dyplomacji. Grzegorz Kaliszuk, Dyrektor Departamentu Produktów Inwestycyjnych w Phinance Najnowszy raport NIZP – PZH pokazuje słabości i mocne strony zdrowia polskiego społeczeństwa oraz jego uwarunkowania. Wprawdzie dłużej żyjemy, ale w dziedzinie zdrowia publicznego wiele należy jeszcze zrobić, by dogonić społeczeństwa europejskie. Otrzymane wyniki komentują najwybitniejsi polscy eksperci. Fot. PAP 1. Długowieczne Polki, mocno przeciętni Polacy Polki żyją już tylko 1,7 roku krócej niż wynosi średnia europejska - prawie 82 lata (średnia to ponad 83. Trochę brakuje im do długowiecznych Hiszpanek, które osiągają wiek ponad 86 lat. Najkrócej wśród mieszkanek Unii żyją Bułgarki – tylko 78,7 roku. Znacznie gorzej pod tym względem przestawia się sprawa Polaków, którzy średnio żyją niespełna 74 lata (73,8). To ponad 4 lata mniej niż wynosi przeciętna długość życia mieszkańców Unii Europejskiej (78,0) i prawie siedem lat mniej niż Szwedzi (80,6). Najszybciej w Unii umierają Litwini, żyją średnio 69,2 roku. W całej Unii obserwuje się zależność długości życia od wykształcenia – im wyższe, tym dłuższe życie, ale szczególnie silny jest ten trend w krajach dawnego bloku wschodniego. 30-letni Czesi z wykształceniem gimnazjalnym lub niższym mogą oczekiwać ponad 15 lat krótszego życia (15,2) niż ich rówieśnicy po studiach. W przypadku Polaków, różnica też jest spora: wynosi prawie 12 lat (11,9). W przypadku kobiet różnice te są znacznie mniejsze. Wykształcone 30 –letnie Estonki będą statystycznie żyły o ponad osiem lat (8,4) dłużej niż ich koleżanki z edukacją na poziomie gimnazjalnym lub niższym. Polki – nieco ponad 5 lat (5,1). Komentarz eksperta: Dlaczego osoby gorzej wykształcone żyją krócej? Prof. Artur Mamcarz, Kierownik III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii WUM w warszawskim szpitalu SOLEC: Osoby mieszkające na Pradze Północ w stosunku do mieszkańców Wilanowa mogą żyć nawet i 15 lat krócej. Steruje tym bardzo złożony mechanizm, zależny od poziomu wykształcenia, możności, a tak naprawdę wiedzy. Jak się patrzy na ulicę w Stanach, to się widzi grubych ludzi, a jak jedzie na amerykański kongres medyczny, to są prawie sami szczupli. Im człowiek bardziej wykształcony, tym bardziej zdaje sobie sprawę z ryzyka narażającego na choroby. Wśród osób lepiej wykształconych mniej jest palaczy, mniej jest patologicznie grubych – mniej choruje na cukrzycę 2. typu. Jeśli już na coś chorują, to nie protestują, tylko biorą leki, często modyfikują też tryb życia (dieta, ruch). I nie eksperymentują – jak już się lepiej poczują, to nie ich odstawiają. Z tego powodu osoby lepiej wykształcone, nie tylko medycznie, dłużej żyją. 2. Polacy umierają przedwcześnie na choroby układu krążenia, a Polki na raka Główną przyczyną przedwczesnej śmierci Polaków w wieku 25-64 są choroby układu krążenia. Liczba mężczyzn umierających z tego powodu od końca lat 90. XX wieku systematycznie spada, ale na tle średniej unijnej wciąż wypadamy jednak niekorzystnie. Nasi panowie prawie dwukrotnie częściej niż statystyczny Europejczyk umierają na choroby układu krążenia. (183,8 na 100 tys. u nas i 96,8 na 100 tys. w Europie.) Główną przyczyną przedwczesnej śmierci Polek w wieku 25-64 są nowotwory złośliwe. W tym przypadku na tle Unii nie wypadamy tak źle ( 115,9 przypadków na 100 tys. u nas i 93 na 100 tys. w Europie). Przyczyną przedwczesnej śmierci Polaków obydwu płci są też tzw. choroby naczyń mózgowych, czyli udary. Ich liczba systematycznie spada, jednak daleko nam jeszcze do wskaźników unijnych. (W Polsce wśród mężczyzn notuje się 30,1 przypadków zgonów z powodu tych chorób na 100 tys., a w Unii 15,9. Wśród Polek 13,3 na 100 tys., podczas gdy statystycznych Europejek – 8,5). Komentarz eksperta: Dlaczego mężczyźni umierają przedwcześnie znacznie częściej niż kobiety? Prof. Artur Mamcarz, Kierownik III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii WUM w warszawskim szpitalu SOLEC: Nie do końca potrafimy wyjaśnić to zjawisko. Kobiety są zapewne chronione przez hormony do mniej więcej 50. roku życia, kiedy przechodzą menopauzę. Hormony działają trochę jak leki: rozkurczają naczynia, mniej jest nadciśnienia, śródbłonek naczyniowy jest chroniony nawet wtedy, gdy inne czynniki są takie same jak u mężczyzn, np. podwyższony cholesterol czy palenie papierosów. 3. Nowotwory wciąż niebezpieczne W ciągu ostatniej dekady w Polsce nie odnotowano postępu w wyleczalności nowotworów złośliwych – zauważają autorzy raportu. Skutecznie daje się zwalczyć zaledwie 43 procent tego typu chorób, co plasuje nasz kraj w ogonie Europy. Podobnie jest na Łotwie (także 43 proc.), zaś gorzej jedynie w Bułgarii (40 proc.). Średnia europejska wynosi 55 procent. Najlepiej pod tym względem jest w Szwecji, gdzie wyleczalność raka wynosi aż 64 proc. Spośród nowotworów spotykanych wyłącznie u jednej z płci, warto wspomnieć raka prostaty, którego wyleczalność w Polsce wynosi zaledwie 74 proc., podczas gdy w Finlandii sięga ona 93 proc. Z kolei w przypadku raka szyjki macicy plasujemy się obok Bułgarii na ostatnim miejscu w Europie (53 proc.), podczas gdy na Islandii daje się wyleczyć 73 proc. przypadków tego nowotworu. Komentarz eksperta: Dlaczego w Polsce, w porównaniu z innymi krajami Europy, wyleczalność nowotworów jest tak niska? Dr Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii: Obecna sytuacja jest wynikiem braku działań w przeszłości, kiedy została zaniechana lub zaniedbana powszechna ustawiczna edukacja prozdrowotna całego społeczeństwa oraz prewencja i profilaktyka nowotworowa. 40-50 proc. nowotworów można by uniknąć dzięki zmianie stylu życia i przyzwyczajeń. Powinniśmy wszyscy wykazywać „czujność onkologiczną” i pamiętać o złotej zasadzie 2-3 tygodni. Jeśli jakieś objawy lub dolegliwości leczone standardowymi środkami nie ustępują po tym czasie, należy zrobić badania w kierunku nowotworu. Inną sprawą są badania przesiewowe. Ludzie dostają zaproszenia, ale z nich nie korzystają, bo się boją, że wykryty zostanie rak. 70 procent chorych onkologicznie przychodzi za późno do lekarza. Podstawą w przypadku leczeniu nowotworów jest prewencja. Z wyliczeń Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że każdego roku na świecie można by uratować 3,7 mln ludzkich istnień, gdyby poczynić odpowiednie inwestycje w strategie prewencji, wczesnego wykrywania i powszechnego dostępu do nowoczesnego leczenia chorych na nowotwory. W krajach o niskim i średnim dochodzie narodowym inwestycja w działania prewencyjne, szacowana na około 11 miliardów dolarów, spowodowałaby potencjalne oszczędności w środkach przeznaczanych na leczenie chorych na raka w wysokości około 100 miliardów dolarów. Sytuacja w Polsce ulega powolnej poprawie dzięki realizacji kolejnych narodowych programów zwalczania chorób nowotworowych, które z konieczności (zbyt małe nakłady finansowe na służbę zdrowia) mają ciągle charakter interwencyjny, łagodząc uprzednie zaniechania i zaniedbania. My, onkolodzy, z nieustającą nadzieją czekamy jednak na wdrożenie narodowego programu strategicznego (Cancer Plan), który przed 2 laty złożony został w Ministerstwie Zdrowia - wypracowany przez zespół kilkudziesięciu onkologów i innych ekspertów w dziedzinie ochrony zdrowia. 4. Polacy w depresji Depresja jest poważnym problemem społecznym i medycznym w całej Europie. Ogólne objawy depresji wykazuje ponad 5 proc. Polaków (5,4 proc.) – ok. 1,5 mln osób. Natomiast 2 proc. cierpi z powodu najbardziej nasilonych objawów tej choroby. Najzdrowsi są pod tym względem nasi południowi sąsiedzi Czesi (3,2 proc. chorych na depresję) i Słowacy (3,4 proc.). Zaskakujące jest, że największy odsetek osób skarżących się na tą chorobę odnotowuje się w zupełnie różnych miejscach Europy: na Węgrzech (10,5 proc.) i w Portugalii (10,3 proc.) Przyczyny tego stanu rzeczy nie są znane. W tym drugim kraju odnotowano również najwyższy odsetek kobiet z depresją – 14 procent. Polsce jest to 6,7 procent. Reguła, że kobiety są bardziej podatne na tą chorobę niż mężczyźni, powtarza się we wszystkich krajach europejskich. Średnia unijna w przypadku płci męskiej wynosi 5,5 proc., natomiast żeńskiej 8,0 proc. Tak jak w przypadku innych schorzeń, na depresję chorują częściej osoby z niższym wykształceniem. Szczególny rozziew widać w przypadku kobiet, gdzie zarówno w Polsce, jak i w Europie, te z wykształceniem gimnazjalnym i niższym, mają dwuipółkrotnie większą szansę na zachorowanie na depresję, niż te po studiach. /> Komentarz eksperta: Jak można zmniejszać poziom zachorowań na depresję w Polsce, czy któryś z krajów Europy ma sukcesy na tym polu? Prof. Łukasz Święcicki, kierownik II Kliniki Psychiatrycznej, Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie: Programy pozwalające zwalczać depresję prowadzono z powodzeniem w Niemczech, a przeciwdziałające samobójstwom - w Skandynawii. Nasze rozwiązania są podobne, ale nie korzystaliśmy bezpośrednio z rozwiązań niemieckich czy skandynawskich. Po pierwsze należy zająć się grupami zwiększonego ryzyka: kobietami w okresie okołoporodowym, młodzieżą pod koniec gimnazjum czy na początku liceum, osobami, u których już odnotowano wcześniej epizody depresyjne, ludźmi starszymi, z rozmaitego typu innymi schorzeniami. Należy prowadzić badania przesiewowe, a wszystkie kobiety po urodzeniu dziecka powinny wypełniać Edynburski Kwestionariusz Depresji Poporodowej, pozwalający zidentyfikować te z depresją poporodową. Wśród młodzieży proponujemy upowszechnienie Terapii CBT - poznawczo-behawioralnej w wersji elektronicznej, którą nazywamy „szczepionką przeciwdepresyjną”. Sprawdziła się ona w Australii. Uczniowie w ramach lekcji ściągają na tablety czy komputery interaktywny plik, który pomaga im walczyć z depresją. /> 5. Wrodzona kiła w natarciu? W przypadku kiły, europejska średnia zachorowań jest nieco wyższa niż w polska. Wielce niepokojące jest jednak to, że w latach 2010-2014 co roku w naszym kraju odnotowywano ponad 10 przypadków kiły wrodzonej (powodującej zniekształcenie dziecka). Przypadki kiły wrodzonej, czyli przekazywanej przez matkę dziecku, zgłaszane przez Polskę i Bułgarię, stanowią większość przypadków tej postaci choroby w całej Europie. Autorzy raportu podejrzewają, że w Polsce choruje prawdopodobnie znacznie więcej kobiet w wieku rozrodczym niż wynika to ze statystyk. Nieświadome swego stanu (kiła może przybrać postać utajoną) – przekazują ją potomstwu. Komentarz eksperta: Dlaczego kiła wraca w niektórych krajach Europy? Prof. Sławomir Majewski. Kierownik Kliniki Dermatologii i Wenerologii, Warszawski Uniwersytet Medyczny: Fakt, że średnia zachorowań na kiłę w Europie jest nieco większa niż średnia polska wynika z braku zgłaszania wszystkich przypadków tej choroby przez lekarzy, którzy mają taki obowiązek. Potwierdzeniem tego może być fakt, że z naszego ośrodka pochodzi około 30% wszystkich zgłoszeń przypadków kiły nabytej (i aż 65% zgłoszeń przypadków rzeżączki) co świadczy, że inne ośrodki w Polsce zgłaszają bardzo mało przypadków. Z całą pewnością statystyki są zaniżone i mamy znacznie więcej przypadków kiły niż zgłoszeń. Pozostaje otwartym pytanie czy wszystkie zgłoszone przypadki kiły wrodzonej były prawidłowo potwierdzone weryfikacją obecności przeciwciał w klasie IgM (niezbędny warunek rozpoznania). Należałoby sprawdzić czy wszystkie kobiety w ciąży, zgodnie z wymogami ustawowymi, są dwukrotnie badane w czasie ciąży w kierunku kiły. 6. Zatruta Polska, zagrożeni Polacy W Polsce głównym źródłem pyłów PM 2,5 uważanych za najbardziej szkodliwe jest przede wszystkim spalanie węgla i biomasy. Większość mieszkańców polskich miast oddycha powietrzem bardzo zanieczyszczonym, przekraczającym normy nie tylko zalecane przez Światową Organizacje Zdrowia, ale i znacznie bardziej pobłażliwą pod tym względem Unię Europejską. Przez to rośnie zachorowalność na raka płuc i choroby układu oddechowego oraz układu krążenia. Istnieją też dowody, że zanieczyszczenie powietrza spowalnia rozwój dziecka w łonie matki i zwiększa ryzyko przedwczesnego porodu. Prowadzone analizy pozwalają przypisać zanieczyszczeniu powietrza określone liczby przedwczesnych zgonów na 100 tys. mieszkańców. Najniższe wskaźniki notuje się w państwach Europy Zachodniej, a najwyższe w Wschodniej (gdzie powietrze jest najgorszej jakości.) Badania z 2013 roku dowodzą, że zanieczyszczenie powietrza przyczynia się do śmierci największej liczby osób na Ukrainie i Białorusi oraz w Bułgarii (powyżej 100), najmniejszej zaś (poniżej 20) w krajach skandynawskich – Norwegii, Szwecji, Finlandii i na Islandii. Średnia europejska wynosi 50 przypadków, w Polsce - 60. Pytanie do eksperta: Za jakie schorzenia odpowiadają zanieczyszczenia? Dr Piotr Dąbrowiecki z Kliniki Chorób Infekcyjnych i Alergologii w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie: Są silne dowody naukowe na to, że cząsteczki pyłów przenikając do organizmu przez ściany pęcherzyków płucnych mogą powodować reakcje zapalne. To dlatego, że pyły działają nie tylko na układ oddechowy, ale i uszkadzają układ krążenia, wywołują i nasilają miażdżycę naczyń krwionośnych, zwiększając śmiertelność z przyczyn sercowo-naczyniowych i z powodu raka płuca. Zanieczyszczone powietrze ma także wpływ na zaostrzenie objawów choroby u pacjentów z chorobą niedokrwienną serca, arytmią czy niewydolnością serca. To dlatego szacuje się, że narażenie przez kilka lat na drobne pyły może prowadzić do skrócenia oczekiwanego okresu życia o kilka miesięcy lub nawet kilka lat. 7. Nadwaga i otyłość cechą charakterystyczną Europejczyków Choć Polska nie należy do grupy pięciu krajów, w których otyłość i nadwaga stanowią największy problem, nie jest u nas w tej kwestii najlepiej. Wśród mężczyzn powyżej 18. roku życia zbyt dużo waży 68,2 proc., zaś w przypadku kobiet jest to 60,5 proc. Nadwaga i otyłość są definiowane za pomocą współczynnika BMI (uzyskuje się go przez podzielenie masy ciała w kilogramach przez kwadrat wysokości w metrach). To powszechnie stosowany miernik. BMI w wysokości 25-30 to nadwaga, powyżej 30 – otyłość. Największy problem z nadmiarowymi kilogramami mają w Europie Czesi, gdzie problem ten dotyka 72,8 proc. dorosłych mężczyzn i 61,8 kobiet. Najwięcej pań mających problem z wagą jest na Malcie – 63,7 procent. Teoretycznie w kwestii nadwagi i otyłości najlepiej jest w Estonii, ale przy wskaźnikach 64,2 proc. w przypadku męskiej części populacji i 56,9 żeńskiej nie można mówić o dużym zróżnicowaniu tych wskaźników w Europie. Dlaczego utrzymanie „zdrowiej” masy ciała jest takie ważne? Badanie Globalnego Obciążenia Chorobami umieszcza nadwagę na trzecim miejscu wśród najpoważniejszych czynników łącznego obciążenia chorobami (czyli jej obecność zwiększa ryzyko wystąpienia rozmaitych chorób) dla mieszkańców każdej części Europy. Komentarz eksperta: Dlaczego Europejczycy mają problem z utrzymaniem prawidłowej wagi ciała? Prof. Artur Mamcarz, Kierownik III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii WUM w warszawskim szpitalu SOLEC: To nie jest problem tylko Europejczyków, a całego świata. Kwestia braku potrzeby aktywnego ruchu, bo mamy tysiące ułatwień, nie ma więc żadnego powodu, żebyśmy się więcej ruszali. Wszędzie jeździmy samochodem albo innym środkiem komunikacji. Druga sprawa – wszechobecny dostęp do wysokokalorycznego jedzenia, którego obrazy bombardują nas cały czas. Człowiek wjeżdża do miasta, wszędzie są plakaty, włącza telewizor – reklamy. Producenci marzą tylko o tym, żeby zaspokoić konsumentów, wytarzają wafelki, batoniki, słodkie pączki. Nikt prawie nie reklamuje błonnika z warzyw ani soku z marchwi. Trzeba wiedzieć, że słodycze zaspokajają szybką potrzebę nagrody. Ten mechanizm można sobie wyrobić za pomocą ćwiczeń, podczas których wydzielają się hormony szczęścia – endorfiny. Ale to trwa długo. A tu można kupić batonik i po chwili mieć to samo. Jeśli człowiek nie wypracuje sobie zbilansowanych wydatków energetycznych, to tyje. Materiał opracowała Anna Piotrowska Cały raport można znaleźć tutaj: Polska należy do państw europejskich o najniższym współczynniku dzietności. Zgodnie z danymi Eurostatu z 2019 roku jedna kobieta w Polsce w ciągu swojego życia urodzi średnio 1,44 dziecka. To znacząco mniej, niż potrzeba, aby utrzymać liczebność populacji na stałym wstępie warto wyjaśnić co oznaczają w praktyce wskaźniki wyliczone dla poszczególnych państw przez Eurostat. Do badania dzietności europejski urząd statystyczny wykorzystał w tym przypadku tzw. współczynnik dzietności ogólnej (ang. total fertility rate).W Europie rodzi się za mało dzieci do utrzymania poziomu populacjiJego wynik oznacza średnią liczbę dzieci, które urodzą się żywe kobiecie w wieku rozrodczym, w ciągu jej życia – zgodnie ze współczynnikami płodności właściwymi dla danego wieku kobiety w określonym roku (to istotne z wielu powodów – np. dlatego, że dwie kobiety będące w tym samym wieku i żyjące w tym samym kraju mają inne szanse na urodzenie żywego dziecka w zależności od tego, czy mamy rok 2019 czy też 1974).Według Eurostatu do osiągnięcia dzietności, która w rozwiniętym państwie pozwoliłaby co najmniej na utrzymanie obecnej wielkości populacji, konieczne jest utrzymywanie współczynnika na poziomie 2, takiego wyniku daleko jest każdemu zbadanemu przez Eurostat państwu Europejskiego Obszaru Gospodarczego (państwa UE oraz Norwegia, Szwajcaria, Liechtenstein i Islandia) – ale w szczególności daleko jest i południe Europy na dole stawkiWynik wspomnianego współczynnika dla Polski w 2019 wyniósł 1,44, co oznacza, że jedna kobieta w wieku rozrodczym żyjąca w Polsce urodzi w swoim życiu średnio 1,44 dziecka. Gorzej pod tym względem jest w 8 z 31 państw EOG – w Portugalii, Finlandii, Grecji, Luksemburgu, na Cyprze, we Włoszech, Hiszpanii i na Malcie (najgorszy wynik – 1,14).Zauważalna jest pewna prawidłowość – zdecydowanie najgorsze wyniki osiągają państwa południa Europy. W najgorszej ósemce znalazło się ich aż sześć, a najlepszy wynik spośród krajów, które można zaliczyć do tego grona zanotowała Bułgaria (ze współczynnikiem na poziomie 1,58 zajęła ex aequo 12 miejsce obok Belgii).Państwa regionu radzą sobie lepiejWynik Polski wypada źle nie tylko ogólnie na tle państw EOG, ale także w porównaniu do innych krajów naszego regionu. Do czołówki europejskiej pod względem współczynnika dzietności należą przede wszystkim Rumunia (2 miejsce z wynikiem 1,77) i Czechy (6 miejsce z wynikiem 1,71).Przyzwoicie na tle innych wypadły jednak także kraje bałtyckie (Estonia, Łotwa i Litwa kolejno na miejscach od 8 do 10) – a wraz z Łotwą i Litwą sklasyfikowano także Słowenię. Wspomniana Bułgaria osiągnęła 12 wynik, Słowacja – 14 (wraz z Holandią), a Węgry – 16 (tuż przed Niemcami). Polska była natomiast współczynnik dzietności ogólnej zanotowano we Francji, gdzie wyniósł on 1, coraz gorzej, ale i tak lepiej niż 20 lat temuWarto przy tym zauważyć, że średni poziom współczynnika dzietności w Unii Europejskiej od 2016 roku sukcesywnie spada – z poziomu 1,57 do 1,53 w 2019 zmienia to jednak faktu, że utrzymuje się on na podobnym pułapie już od ponad dekady, gdy dobiegł końca gwałtowny trend wzrostowy, zapoczątkowany w 2001 roku. Wówczas w zaledwie 7 lat współczynnik dzietności wzrósł z poziomu 1,43 do 1, sytuacja jest obecnie znacząco lepsza niż na przełomie wieków, trudno przypuszczać, że w najbliższej przyszłości wydarzy się znaczący skok, który pozwoli nam osiągnąć poziom dzietności pozwalający na utrzymanie obecnej wielkości populacji, a co nawet ważniejsze, zrównoważenie gwałtownie przyrastającego udziału seniorów w się więc (na podstawie powyższych danych), że w przyszłości w Europie oczekiwać można przede wszystkim postępującego przypływu imigrantów spoza UE i sukcesywnego podnoszenia wieku emerytalnego dla zrównoważenia konsekwencji starzenia się wiek emerytalny wyjdzie z użycia. W wieku 70 lat będziemy wciąż pracować – wywiad z głównym ekonomistą PFRJacek RosaDziennikarz 300Gospodarki. Absolwent finansów na Szkole Głównej Handlowej w Warszawie i Uniwersytecie Maastricht w Holandii, a także absolwent programu Akademia Młodych Dyplomatów organizowanego przez Europejską Akademię Dyplomacji.

polska na tle europy